środa, 9 stycznia 2013

brzuszki

A zmieniając temat, muszę schudnąć. Dwie ciąże to nie dla mojego ciała...I nie, mój partner nie traktuje tych krągłości jak romantycznych pamiątek, a mi się nie kręci łezka wzruszenia gdy patrzę na cellulit i rozstępy...raczej gdy patrzę w lustro widzę obraz nędzy i rozpaczy. Paradoksalnie nie mam czasu jeść więc chyba mam jakiś efekt brzucha dzieci z Somalii,  a wszystkie znaki na niebie i ziemi dobitnie krzyczą czas na ćwiczenia, wysiłek fizyczny inny niż lulanie, zapieranie pieluch i sprzątanie. Jakieś brzuszki albo coś...tylko że ja nawet na autobus nigdy nie biegłam ( miałam taką filozofię, że ja czekam na autobus,a on na mnie nigdy więc bieg byłby upokarzający...) Akceptuję swoje ciało po ciąży...oj piękna idea nie dla mnie, kupuję te magiczne ujędrniająco-odchudzające- cuda na kiju robiące specyfiki i co? i nic. Używam ich nie regularnie, wątpię czy w ogóle działają, żeby przejść na dietę, trzeba w ogóle mieć czas jeść...stresów mam aż nad to, długi mnie zżerają...i co wracamy do punktu wyjścia czytaj ćwiczenia fizyczne...fuj ble, a może odsysanie tłuszczu, lifting biustu i nie wiem co jeszcze...no tak na to mnie nie stać zapomniałam...ale jakby jakaś firma szukała testerki to ja bardzo chętnie. Nawet przypomniała mi się afera z naturalnym antagonistą ( tasiemcem na odchudzanie) ale to już hard... Make life easier idąc na przeciw modzie na macierzyństwo ostatnio pokazało ćwiczenia przywracające formę po porodzie, tylko pani wygląda jak po treningu a nie przed... normalnie sytuacja tragiczna rodem z Grecji antycznej, może by tak potłuc wszystkie lustra? oczy wydłubać, albo zamurować?:) dobranoc

p.s. przepis na piękną sylwetkę po porodzie poproszę w komentarzach.

kryminalna celebrytka

No dobra przyznaję się śledzę sprawę Katarzyny W mamy Madzi z Sosnowca...Nie z zapartym tchem, ale przymrużeniem oka. Głównym źródłem informacji są dla mnie Pudelek i plotkarskie portale niskich lotów, zwane dalej szmatławcami...Nie oglądam TV więc nawet za bardzo nie znam osób dramatu, tyle co na foto ze szmatławców... ale dziś Katarzyna nabrała w moich oczach ludzkiego wymiaru. O tak, ta zła do szpiku kości kryminalna celebrytka, dzieciobójczyni ze Śląska pisała pamiętnik...pewnie tak sfabrykowany jak zmieniające się jak w kalejdoskopie zeznania, pewnie pisał go pan R oglądając Rozmowy w Toku i Ukrytą Prawdę na TVNie, ale zawsze... Wiecie ta kobieta była nieszczęśliwa

  Ta bajka, która trwa, którą z nim przeżywam, musi się katastrofalnie skończyć, katastrofalnie dla mnie i dla niego – napisała w pamiętniku. Jestem samotna z Bartkiem, czuję całą sobą pustkę zdarzeń i emocji, które mi towarzyszyły. Ślub to była pomyłka, skomplikował mi życie. Nie chcę tego dziecka. To dziecko nie może przyjść na świat. Mam już przypadkowego męża, dość tych przypadków. Traktuję to dziecko jako wroga, zagrożenie, wykańczającego mnie cyborga.

Cóż szkoda , że nie została blogerką tylko morderczynią...Fani łechtaliby jej ego...Wiele kobiet tak odczuwa, beznadziejny mąż, życie jak z polskiej tragedii, obrazki jak z klasyk wódki i kiełbasy...samotność,  styl z bazaru, dziecko z gwiazdy, dyskoteki...przypadku...straszne ale prawdziwe, a jeszcze nie daj boże naogląda się amerykańskich seriali online i tragedia gotowa. Linia obrony do przewidzenia, ona była chora psychicznie...no jasne bo przecież normalny człowiek nie wymyśliłby takiej szopki, umysł przestępcy to umysł geniusza, a wszyscy geniusze byli świrnięci, trudne dzieciństwo na bank , osobowość psychopatyczna... Jednego nie rozumiem, wsadzają ją, wypuszczają, ucieka, jeździ konno w bikini, przeklęta na językach, już chyba rok gra w ciuciubabkę z policją...skoro tak ją potępiamy to czemu ta sprawa trwa i żyje w mediach, książki, filmy... nie ma ciekawszych tematów? Przecież to już nudne, nawet nie śmieszne, bo żarty o Katarzynie są passe w tym sezonie, dziś porozmawiajmy o psychofanie Kasi Tusk i jej zaręczynach...A może zapytajmy panią Czubaszek, czy zagra Ducha Przyszłych Świąt w  opowieści Wigilijnej Katarzyny z Sosnowca. Mam dość, skończmy ten żałosny temat bo niedługo będzie oddzielny rozdział o matce z Sosnowca w podręczniku do przystosowania do życia w rodzinie, w podrozdziale o dojrzewaniu psychicznym. Była nieszczęśliwa kobieta stan umysłu nie znany i niepoznany, bo nikt nie zajrzy do jej głowy zabiła dziecko teraz otwórzmy kodeks karny sprawdźmy co w takiej sytuacji i życie niech toczy się dalej. Przecież to nasze emocje piszą scenariusz filmu który ma powstać w jakże znakomitej obsadzie( wiem czytałam na Pudelku) tylko nikt oscara nie dostanie bo zapewniam znowu nikt nie zrozumie tych polskich realiów...co najwyżej malina dla nas widzów. Jak dla mnie takie cuda to tylko w kraju nad Wisłą, normalnie by ją na palmę wsadzili obrzucili kokosami, zabili, zamknęli...coś by zrobili, ale na pewno nie medialną personę roku 2012.kropka

Dodam jeszcze...wiele razy myślałam w duchu zabiję ( no może używałam innego słowa nacechowanego jakąś przemocą), nie wytrzymam...ale to tylko upust emocji, balast złości do wyrzucenia...nigdy nie zrozumiem Katarzyny W. ALE NIE CHCĘ, NIE CHCĘ TŁUMACZENIA JEJ ZACHOWANIA, NIE INTERESUJE MNIE JEJ DZIECIŃSTWO, CZY MĄŻ JĄ ZASPOKAJAŁ, ZDRADZAŁ, CZY RODZICE JA BILI...BO CZY TO COŚ WNOSI DO TEJ TRAGIKOMEDII?

piątek, 4 stycznia 2013

polityka terrorru

Bądź cierpliwa, kup ładną zastawę najlepiej foodface i lunch punch, powycinaj śmieszne zwierzątka z kanapek...jaja sobie robicie? Horror z niejadkiem trwa u mnie już dobre dwa lata, bo na początku córka jadła mało...ale była zafascynowana nowymi smakami... teraz to jest paranoja, mam wrażenie że próbuje zwrócić na siebie moja uwagę, bo wie że to temat drażliwy, a mama porzuci obsranego, wrzeszczącego brata, żeby otworzyć oczy ze zdziwienia: ty trzymasz ten kawałek parówki od 30minut w buzi? trawisz go siłą woli? Jakby był syndrom chomika, to moja córka by go miała, pakuje jedzenie do buzi i trzyma...mówi mamo jestem głodna, pytam co zje, szykuje, ona nie je, mówię nie dostaniesz nic do obiadu ona w ryk, że umrze z głodu... zje po godzinie 3 łyżki owsianki na śniadanie i dumna mówi pięknie zjadłam teraz deser.. jaki deser? to chyba forma przekupstwa babci, bo ja deserów nie serwuję a już na pewno nie nagrody za zjedzenie. Babcia mówi zmień jej dietę jaj jej robię kluseczki i ona je? ona no nie bardzo babcia ją karmi przed tv wpychając jak w tucznego indyka, a ja wychodzę z założenia, że moje dziecko ma dwie zdrowe ręce i samo jeść potrafi, i powinno się skopić na jedzeniu, a nie na bajce.
Dziś do aukcji wkroczył tata...

  • wypluj to co trzymasz w buzi, odejdź od stołu, nic nie dostaniesz do jedzenia do jutra. 
  • Ryk ( godzina 14a), 
  • po 18ej  szloch umieram z głodu chce coś zjeść,
  •  porozmawiam z tatą może ugotuję ci jajko, 
  • nie chcę jajka, 
  • to nie! zjesz jutro odpowiada tata, 
  • ryk...
  • tata robi sobie kolacje,córka pyta a jutro na śniadanie co dostane? 
  • nic dostaniesz dopiero obiad, a jak nie zjesz to kolację po jutrze...
  • spazm umierającej z głodu córki, wychodzi do swojego pokoju
  • tata mówi żal mi jej zrobię jej chleb z masłem, nigdy go nie je:)
  • i proszę córka zjadła kromkę chleba z masłem, chociaż stwierdziła, że ohydny...
Terror nie jest moim ulubionym narzędziem wychowawczym, o ile w ogóle terror i wychowanie powinny stać w jednej linijce, ale czasem drastyczne środki dają dziecku do myślenia...ze swojej strony dodam taka karma, podobno córka jest niejadkiem...bo ja byłam, rodzice kładli mnie na podłodze i wmuszali jedzenie siłą, nigdy nie potraktuje tak córki, ale od dziś krótko nie chcesz jeść to nie czas minął spotkamy się przy następnym posiłku...

czwartek, 3 stycznia 2013

cicho sza! cisza!

Chciałabym coś napisać ale niemoc ogarnęła mnie. Pewnie w toku ewolucji supermatki nie będą potrzebowały snu...ale ja potrzebuję. Potrzebuję snu, ciszy, spokoju (niekoniecznie świętego), lampki dobrego wina i maratonu z amerykańskimi serialami sądowo-kryminalnymi...i długiej gorącej kąpieli z pianą bez opcji wyskakuje, gdy dzieci się budzą też potrzebuję. Ale ostatnio okres grypowo- świąteczny doprowadził mnie do takiej paranoi, że błagam o ciszę, a gdy takowa nastaje, chodzą i sprawdzam czy wszyscy domu żyją zamiast się nią cieszyć...

gówniana sprawa

Kiedyś mój znajomy nazwał dziećmi larwami analno-oralnymi...straszne...ale wiecie ja uważam, ze coś w tym jest. Wiem nie wypada tak brzydko mówić o dziecku, larwa jest nacechowana pejoratywnie, ale mama babra się w kupie dziecka dobry rok... jak nie dłużej. Jak dziecko je super, chociaż lepiej je ubierać niż karmić, jak dziecko nie je kłopociki i problem jak zmusić niejadka do jedzenia nie wmuszając nic , bo to przecież wywołuje traumę na całe życie...Ale kupę robi każdy...dzieci to nawet potrafią obsrać się po pachy. Jednorazówki, wielorazówki...tego smrodu to mój partner się nie tyka...a najobrzydliwszy i  najskuteczniejszy sposób na kolkę i bóle brzucha? No kto go zna? Czemu młoda mama googlując sposoby na kolkę sfrustrowana odpali suszarkę do włosów, a nie posłucha starej położnej  co powie proszę wsadzić końcówkę termometru w pupę? Bo to takie obleśne, bo jak tak można... można bo dziecku pomaga...tylko nikt głośno nie mówi bo to taka gówniana sprawa... znalazłam kiedyś w internecie antykolkowe rurki do odbytu...no przepraszam bardzo działają tak samo jak termometr i nawet są zalecane przez pediatrów... Dzieci jedzą i srają, i na początku dużo śpią...i są cudowne przecież jedno drugiego nie wyklucza. 

matematyka

Sama się z siebie właśnie śmieję...bo mam tyle "wolnego czasu",  że jeszcze bloga postanowiłam pisać... Matki to hardkory, roboty z korbką w tyłku...Same narzucamy sobie milion zadań, bo mój partner np potknie się , a nie sprzątnie, wytrzeszcza oczy i mówi , ale ty przed chwilą zamiatałaś. Może jakiś odsetek kobiet ma partnera idealnego, no nie wiem ja nie mam. Mój mi nie pomaga. Kocha dzieci, dzieci go uwielbiają, ale jest jak jakiś domowy celebryta. Widzę, że nauczyłam się pewne rzeczy robić automatycznie, bez refleksyjnie, szybko jak na taśmie, odkąd mam dzieci zmieniło się u mnie postrzeganie porządku...Moja mama powiedziałby, że sobie nie radzę, bo jej dzieci nigdy tak nie brudziły, bawiły się w swoim pokoju, nie było zabawek w salonie...pamietam sobotnie dyżury w sprzątaniu...ja klnę pod nosem i robię wszystko sama...właśnie odgruzowuję kuchnię ( no nie teraz bo mam 5minutową przerwę na kawę), bo mój mąż powiedział wczoraj w jakimś przypływie dobroci dla żony zostaw ja posprzątam...Nie posprzątał , a musiał pilnie wyjść...potem powie po co sprzątałaś? mogłaś mi przypomnieć. HAHA przypomnieć? Przecież syf atakuje z każdego zakamarka, nie mam w czym obiadu ugotować, a garów nawet wczoraj nie zamoczył więc dziś to nie wiem jak je doszorować...chore dzieci padły więc mam jakieś 40minut 35sekund, żeby sprzątnąć minus kawa...na szczęście dla mamy czas i matematyka są elastyczne...dam radę.

wtorek, 1 stycznia 2013

IDEALNIE

Popełniłam 3 lata temu rodzicielstwo bliskości, stopniowo dojrzewając jako matka, czy raczej ewoluując popełniłam bycie eko mamą z dystansem. Jestem mamą IDEALNĄ, bo idealizm polega na mojej niedoskonałości. Nie mam karnego jeża, często dla świętego spokoju pozwalam córce spać ze mną w łóżku, szczepię, kupuję lalki barbie, czytam co wieczór bajkę przed snem, robię na obiad frytki, bywam niekonsekwentna, włączam rano bajkę i dosypiam.. Idealną dla moich dzieci, bo innej mieć nie będą, a ja kocham je nad życie i chcę dla nich wszystkiego, co najlepsze. I żeby było jasne moje dzieci sztuk dwie są IDEALNE:) Chociaż płaczą, nie dają spać w nocy, brudzą się, robią syf w domu, strzelają fochy...Kocham je mimo wszystko, kocham dzieci , a nie ich wyidealizowany obraz. Bo kiedy nie płaczą, nie irytują mnie, kiedy w końcu idą spać są najcudowniejsze na świecie, bo zaskakują mnie każdego dnia, bo uwielbiam, gdy córka całuje mnie przed snem i mówi : ja ciebie też mamusiu bardzo kocham, najbardziej na świecie...