czwartek, 3 stycznia 2013

matematyka

Sama się z siebie właśnie śmieję...bo mam tyle "wolnego czasu",  że jeszcze bloga postanowiłam pisać... Matki to hardkory, roboty z korbką w tyłku...Same narzucamy sobie milion zadań, bo mój partner np potknie się , a nie sprzątnie, wytrzeszcza oczy i mówi , ale ty przed chwilą zamiatałaś. Może jakiś odsetek kobiet ma partnera idealnego, no nie wiem ja nie mam. Mój mi nie pomaga. Kocha dzieci, dzieci go uwielbiają, ale jest jak jakiś domowy celebryta. Widzę, że nauczyłam się pewne rzeczy robić automatycznie, bez refleksyjnie, szybko jak na taśmie, odkąd mam dzieci zmieniło się u mnie postrzeganie porządku...Moja mama powiedziałby, że sobie nie radzę, bo jej dzieci nigdy tak nie brudziły, bawiły się w swoim pokoju, nie było zabawek w salonie...pamietam sobotnie dyżury w sprzątaniu...ja klnę pod nosem i robię wszystko sama...właśnie odgruzowuję kuchnię ( no nie teraz bo mam 5minutową przerwę na kawę), bo mój mąż powiedział wczoraj w jakimś przypływie dobroci dla żony zostaw ja posprzątam...Nie posprzątał , a musiał pilnie wyjść...potem powie po co sprzątałaś? mogłaś mi przypomnieć. HAHA przypomnieć? Przecież syf atakuje z każdego zakamarka, nie mam w czym obiadu ugotować, a garów nawet wczoraj nie zamoczył więc dziś to nie wiem jak je doszorować...chore dzieci padły więc mam jakieś 40minut 35sekund, żeby sprzątnąć minus kawa...na szczęście dla mamy czas i matematyka są elastyczne...dam radę.

1 Comment:

Unknown said...

Mój mąż mi pomaga. Musi. Byliśmy przed ślubem razem 8 lat chyba, mieszkaliśmy razem, razem zarabialiśmy, sprzątaliśmy, gotowaliśmy, praliśmy w pralce ręcznej. Gdy wzięliśmy ślub i zrobiliśmy dzieci to tylko ilość roboty w domu się zwiększyła... sprzątamy razem. inaczej bym oszalała i uciekła. Ale idealny broń boże nie jest.

Prześlij komentarz